W niedzielne popołudnie w jednym z poznańskich tramwajów miała miejsce nietypowa sytuacja, która wywołała spore poruszenie. Kobieta z trójką małych dzieci została poproszona o opuszczenie pojazdu ze względu na wózek, który motorniczy uznał za przyczepkę rowerową. To zdarzenie stało się przedmiotem dyskusji zarówno wśród pasażerów, jak i mieszkańców miasta.
Nieporozumienie w tramwaju
Wszystko zaczęło się, gdy motorniczy tramwaju zwrócił uwagę na wózek pani Ewy, który uznał za niezgodny z regulaminem MPK Poznań. Kobieta, podróżująca z trójką dzieci, została zmuszona do opuszczenia pojazdu. Jak się okazało, decyzja była zgodna z przepisami, które zabraniają przewożenia przyczepek rowerowych w środkach transportu publicznego.
Reakcja MPK i opinia publiczna
Rzeczniczka MPK Poznań, Agnieszka Smogulecka, w rozmowie z mediami podkreśliła, że motorniczy działał zgodnie z obowiązującymi przepisami. Mimo to sytuacja wywołała kontrowersje, a opinia publiczna była podzielona. W sieci pojawiły się liczne komentarze, w których użytkownicy wyrażali swoje niezadowolenie i zwracali uwagę na niejednoznaczność przepisów.
Historia pani Ewy i jej wózka
Pani Ewa od dwóch lat korzysta z tego samego wózka do przewożenia swoich pociech w różnych środkach transportu. Jak sama przyznała w rozmowie z TVP Poznań, nigdy wcześniej nie spotkała się z podobnymi problemami. Tego dnia była w drodze po wyprawkę dla nowo narodzonego dziecka, co sprawiło, że sytuacja była dla niej szczególnie uciążliwa.
Problematyczne przepisy
W regulaminie MPK Poznań znajduje się zapis dotyczący przewozu wózków dziecięcych, jednak jego interpretacja bywa różnorodna. Wózek pani Ewy, według niektórych internautów, to zwykły wózek wielofunkcyjny bez dyszla, co dodatkowo komplikuje sytuację. Wielu pasażerów uważa, że przepisy powinny być bardziej precyzyjne i dostosowane do potrzeb rodzin z dziećmi. To niejednoznaczność regulaminu sprawiła, że incydent stał się tak głośny.