Wyprawa kibiców Lecha Poznań do Belgradu, gdzie ich drużyna miała zmierzyć się z Crveną Zvezdą w rewanżowym meczu, przyniosła więcej emocji poza boiskiem niż na nim. Mimo że dzięki remisowi w drugim spotkaniu „Kolejorz” nie awansował do kolejnej rundy Ligi Mistrzów, to incydenty na drodze powrotnej pozostawiły niezatarte wrażenia.

Przegrana walka o Ligę Mistrzów

Lech Poznań praktycznie stracił szansę na awans do czwartej rundy eliminacji Ligi Mistrzów już po pierwszym meczu, który zakończył się porażką 1:3 na własnym stadionie. Niemniej jednak, wielu kibiców postanowiło udać się do stolicy Serbii, aby wspierać swoją drużynę podczas rewanżu. Pomimo wysiłków zawodników, rezultat w Belgradzie nie pozwolił na odrobienie strat.

Niespodziewany atak na autostradzie

Po zakończeniu meczu i podzieleniu się punktami z Crveną Zvezdą, kibice Lecha Poznań wyruszyli w drogę powrotną do Polski. Jednakże podróż zamieniła się w nieoczekiwane niebezpieczeństwo, gdy zostali zaatakowani przez grupę około 200 serbskich chuliganów. Nagrania z ataku, które obiegły internet, ukazują zamaskowanych napastników uzbrojonych w kije i pręty, uderzających w samochody polskich fanów.

Kontrowersyjna „wdzięczność” Serbów

Interesująco, po pierwszym starciu w Poznaniu, zarówno media serbskie, jak i klub Crvena Zvezda wyraziły wdzięczność kibicom Lecha za wywieszenie transparentu z napisem „Kosowo jest serbskie”. Jednakże wydarzenia na autostradzie rzucają cień na tę rzekomą wdzięczność, ukazując ją w zupełnie innym świetle.

Lech kontynuuje europejską przygodę

Chociaż Lech Poznań nie zdołał awansować do Ligi Mistrzów, jego europejska przygoda jeszcze się nie skończyła. Drużyna Nielsa Frederiksena wkrótce zmierzy się z belgijskim KRC Genk w czwartej rundzie eliminacji Ligi Europy. Nawet jeśli nie uda im się pokonać belgijskiej drużyny, Lech zagra w fazie grupowej Ligi Konferencji, co zapewnia polskim kibicom dalsze emocje na europejskiej scenie piłkarskiej.